czwartek, 20 marca 2014

O wyższości prysznica nad łóżkiem

 Dochodzę do wniosku, że najlepiej myśli się pod prysznicem. Bardziej nawet niż nocą w łóżku, choć raczej do wszystkich ważniejszych konkluzji doszedłem właśnie przed snem, jednak nie jest to przyczyną lepszych warunków, lecz raczej większej ilości czasu tam spędzonego. Dlaczego jednak właśnie prysznic i łóżko? Tak, to pytanie jest godne zadania. Właśnie te miejsca najlepiej ze wszystkich pozwalają dokonać redukcji ejdetycznej, wzbić się ponad swoje bycie-w-świecie i obcować z ideami samymi w sobie, analizować pojęcia w ich istocie, a to tylko i wyłącznie dzięki niezwykłym warunkom tam panującym. Łóżko i prysznic. Cóż więc w nich jest tak niezwykłego? Przede wszystkim odgrodzenie od wszelkich bodźców zewnętrznych. Wiadomym jest, że zasypia się, z nielicznymi wyjątkami, przy zgaszonym świetle w kompletnej ciszy, schowanym pod kołdrą. Od razu rzuca się w oczy, że człowiek zasypiający staje w przed możliwością odnoszenia się albo do własnych wspomnień, albo do idei, a wszelkie warunki zewnętrzne, które mogłyby zakłócać jego analizę są odizolowane. Zdawać by się mogło, iż łóżko jest miejscem dla filozofa najodpowiedniejszym, gdyby nie wyższa forma redukcji transcendentalnej jaką jest prysznic. Tak, tak! Choć łóżko posiada szereg właściwości tak korzystnych dla analizy filozoficznej, to jednak prysznic je przewyższa pod wieloma względami. Podobnie jak łóżko, izoluje on filozofa od świata zewnętrznego: szum spływającej wody, łagodne światło, zamknięcie za zasłoną w niewielkiej przestrzeni. Bodźce zewnętrzne rzeczywiście są ograniczone do minimum, poza takimi wyjątkami jak wrzaski zniecierpliwionych domowników poganiających szczęśliwego myśliciela w swoim idealnym środowisku. Zdawać by się mogło, iż w takim razie łóżko jest miejscem porównywalnym, czy wręcz lepszym. A jednak prysznic posiada jedną cechę, której łóżko zazwyczja nie posiada: regulowanie temperatury. Wyobraźmy sobie fenomenologa starającego się skupić na istocie jakiegoś ważnego elementu rzeczywistości, załóżmy przemijania, w upalną letnią noc. Zamiast analizować, w jaki sposób człowiek odnosi się do przemijania swojego życia, jak fakt przemijania odcisnął się na kulturze, będzie on wiercił się w łóżku nękany gorącem. A jak jeszcze zaczną atakować go komary, to z całej ambitnej analizy nic nie wyjdzie i wyjść nie może, jedynie mizantropia i zupełny pesymizm. Już nie mówiąc o tym co by było, gdyby taki filozof miał w swoim życiu jakąś kobietę*! (wiadomo że taka sytuacja jest możliwa tylko wtedy gdy ówże filozof jest egzyestencjalistą, najlepiej zezowatym) Wtedy łóżko traci wszystkie swoje genialne profilozoficzne właściwości, a fizyczność tryumfuje nad duchowością biednego myśliciela. Ktoś by mógł powiedzieć że jeśli patrzeć na całą sprawę z tej perspektywy to i pod prysznicem kobieta może myśliciela przydybać. No cóż, muszę się z tym zgodzić, jeśli jednak filozof znalazł już wybrankę serca, to żadne miejsce nie może być dla niego w pełni bezpieczne ...nawet biblioteka**!

Pozostańcie transcendentni - pozostańcie pod prysznicem.
Drostt

*Albo mężczyznę.

**No właśnie, dlaczego nie biblioteka? Ha, odpowiedź jest prosta. Biblioteka nie jest od analizy idei, a raczej od uzupełniania wiedzy. Biblioteka przytłacza ilością słów już napisanych. W bibliotece można się zgubić. Prawdziwa praca twórcza dokonuje się w warunkach wyizolowanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz