Dochodzę do
wniosku, że najlepiej myśli się pod prysznicem. Bardziej nawet niż nocą w
łóżku, choć raczej do wszystkich ważniejszych konkluzji doszedłem właśnie przed
snem, jednak nie jest to przyczyną lepszych warunków, lecz raczej większej
ilości czasu tam spędzonego. Dlaczego jednak właśnie prysznic i łóżko? Tak, to
pytanie jest godne zadania. Właśnie te miejsca najlepiej ze wszystkich
pozwalają dokonać redukcji ejdetycznej, wzbić się ponad swoje bycie-w-świecie i
obcować z ideami samymi w sobie, analizować pojęcia w ich istocie, a to tylko i
wyłącznie dzięki niezwykłym warunkom tam panującym. Łóżko i prysznic. Cóż więc
w nich jest tak niezwykłego? Przede wszystkim odgrodzenie od wszelkich bodźców
zewnętrznych. Wiadomym jest, że zasypia się, z nielicznymi wyjątkami, przy
zgaszonym świetle w kompletnej ciszy, schowanym pod kołdrą. Od razu rzuca się w
oczy, że człowiek zasypiający staje w przed możliwością odnoszenia się albo do
własnych wspomnień, albo do idei, a wszelkie warunki zewnętrzne, które mogłyby
zakłócać jego analizę są odizolowane. Zdawać by się mogło, iż łóżko jest
miejscem dla filozofa najodpowiedniejszym, gdyby nie wyższa forma redukcji
transcendentalnej jaką jest prysznic. Tak, tak! Choć łóżko posiada szereg właściwości
tak korzystnych dla analizy filozoficznej, to jednak prysznic je przewyższa pod
wieloma względami. Podobnie jak łóżko, izoluje on filozofa od świata
zewnętrznego: szum spływającej wody, łagodne światło, zamknięcie za zasłoną w
niewielkiej przestrzeni. Bodźce zewnętrzne rzeczywiście są ograniczone do
minimum, poza takimi wyjątkami jak wrzaski zniecierpliwionych domowników
poganiających szczęśliwego myśliciela w swoim idealnym środowisku. Zdawać by
się mogło, iż w takim razie łóżko jest miejscem porównywalnym, czy wręcz
lepszym. A jednak prysznic posiada jedną cechę, której łóżko zazwyczja nie
posiada: regulowanie temperatury. Wyobraźmy sobie fenomenologa starającego się
skupić na istocie jakiegoś ważnego elementu rzeczywistości, załóżmy przemijania,
w upalną letnią noc. Zamiast analizować, w jaki sposób człowiek odnosi się do
przemijania swojego życia, jak fakt przemijania odcisnął się na kulturze,
będzie on wiercił się w łóżku nękany gorącem. A jak jeszcze zaczną atakować go
komary, to z całej ambitnej analizy nic nie wyjdzie i wyjść nie może, jedynie
mizantropia i zupełny pesymizm. Już nie mówiąc o tym co by było, gdyby taki
filozof miał w swoim życiu jakąś kobietę*! (wiadomo że taka sytuacja jest
możliwa tylko wtedy gdy ówże filozof jest egzyestencjalistą, najlepiej
zezowatym) Wtedy łóżko traci wszystkie swoje genialne profilozoficzne
właściwości, a fizyczność tryumfuje nad duchowością biednego myśliciela. Ktoś
by mógł powiedzieć że jeśli patrzeć na całą sprawę z tej perspektywy to i pod
prysznicem kobieta może myśliciela przydybać. No cóż, muszę się z tym zgodzić,
jeśli jednak filozof znalazł już wybrankę serca, to żadne miejsce nie może być
dla niego w pełni bezpieczne ...nawet biblioteka**!
Pozostańcie
transcendentni - pozostańcie pod prysznicem.
Drostt
*Albo
mężczyznę.
**No
właśnie, dlaczego nie biblioteka? Ha, odpowiedź jest prosta. Biblioteka nie
jest od analizy idei, a raczej od uzupełniania wiedzy. Biblioteka przytłacza
ilością słów już napisanych. W bibliotece można się zgubić. Prawdziwa praca
twórcza dokonuje się w warunkach wyizolowanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz